Etykiety

środa, 8 kwietnia 2015

Paletka My Secret

      Ostatnio często zdarza mi się wykonywać pełny makijaż oka na wyjścia. Staram się nie ograniczać tylko do tuszu, w ruch poszły również cienie i eyeliner. Bardzo mnie cieszy, że wreszcie się do tego zmobilizowałam. Dziś chciałabym polecić Wam paletkę cieni My Secret, która będzie idealna zarówno dla zaawansowanych makijażystek, jak i początkujących nowicjuszek J



      Paletka jest niedroga, możemy dostać ją w Naturach za 12 zł. Są różne wersje kolorystyczne, ja mam tę w naturalnych kolorach. Paletka zawiera 4 matowe cienie: najjaśniejszy, mogący stanowić bazę na całą powiekę, drugi jest w kolorze delikatnego cafe latte ;), mamy również delikatny karmelowo brązowy i ciemniejszy brąz. Kolory są raczej w chłodniejszej tonacji, będą pasowały praktycznie każdemu typowi urody. Cienie są bardzo dobrze napigmentowane, łatwo się rozcierają, praca z nimi to przyjemność. Są trwałe, makijaż nimi wykonany spokojnie wytrzyma na oku kilka godzin. Można nimi wykonać zarówno delikatny dzienny makijaż, jak i wieczorowy. Dlatego są one fajną alternatywą na wyjazdy – nie zajmą dużo miejsca, a można nimi wykonać różne makijaże w zależności od okazji. Dlatego jeśli planujecie rozpocząć przygodę z makijażem, polecam Wam udanie się do Natury i obejrzenie paletki. 
*Pigmentacja cieni bez bazy

niedziela, 15 marca 2015

Skończone w lutym

Dzisiaj produkty, które udało mi się zużyć w miesiącu lutym. Od 2015 staram się wprowadzać u siebie minimalizm. Kupuję tylko kosmetyki, które są mi całkowicie niezbędne, a w innych wypadkach staram się opróżniać mój "magazyn" (który jest jeszcze całkiem spory).


1. Szampon Alterra
Szamponów tej firmy używam non stop, zmieniam tylko wersje kolorystyczne. Bardzo sobie je chwalę. Są tanie (na promocji kosztują jedynie 6 zł), mają fajną konsystencję. Mimo braku SLES (anionowych związków powierzchniowo czynnych – pianotwórczych) dobrze się pienią, dobrze czyśczą włosy i skórę głowy. Same plusy. Używam cały czas i jak na razie nie zamierzam zmieniać (choć czasami dla odmiany kupuję Baby dream lub produkty babuszki Agafii).

2. Maska do włosów Kallos SILK 
Pisałam o niej w bublach roku 2014. Z moimi włosami nie robi NIC. Wreszcie ją zmęczyłam i mogę wyrzucić, na pewno nigdy do niej nie wrócę. 

3. Suchy szampon Batiste, wersja blush 
Kupiłam go na promocji w Biedronce za 11 zł z czystej ciekawości. Suchy szampon z Isany, który do tej pory używałam (i dalej używam) odpowiadał mi w 100%, ale postanowiłam zaryzykować. Opłaciło się. Suche szampony batiste są naprawdę świetne. Są BARDZO wydajne, niewielka ilość wystarcza, aby odświeżyć całe włosy, moja wersja zapachowa była przyjemna dla nosa. W tym momencie to mój zdecydowany ulubieniec, jeśli chodzi o suche szampony. Mam jeszcze dwie wersje zapachowe, na pewno z ogromną chęcią je przetestuję.

4. Mgiełka L’Biotica
Hmmm... w zasadzie nie wiem czemu miała ona służyć. Ja używałam ją w niewielkiej ilości po każdym myciu w celu ułatwienia rozczesywania (oleista konsystencja). Plus za bardzo przyjemny zapach. Czy wrócę? Nie wiem...

5. Płyn do soczewek lens Vision
Kupiony w Hebe. Nie widzę różnicy między tymi płynami, więc jak każdy był ok.


6. Podkład Wake Me Up – odcień Ivory
Pisałam o tym produkcie osobny post. Lubię i na pewno jeszcze wrócę.

7. Perfumy AVON Parisian Chic 
Zapach słodziutki, ale ja takie lubię, dlatego dla mnie na plus. Nuty zapachowe: jeżyny, jaśmin, drzewo sandałowe. Średnio trwały, ale za taką cenę to nie liczyłam na wow (można go upolować bardzo tanio – a na all często kosztuje dosłownie grosze). Czy wrócę? Na razie nie – mam jeszcze kilkanaście buteleczek perfum do wykorzystania.

8. Płyn do demakijażu Bioderma
Dla mnie to płyn idealny. Nie piecze w oczy, dobrze zmywa makijaż, jedynym minusem jest bardzo wysoka cena. Kiedy mogę kupić go gdzieś na fajnej promocji – nie waham się ani chwili. Wiem, że swego czasu był porównywany z płynem micelarnym z bourjois, ale dla mnie ten drugi nie ma szans. Mam wrażliwe oczy, a Bourjois podrażniał mnie, przy zmywaniu leciały mi łzy. Do Biodermy wrócę jeszcze na pewno. 

9. Krem do rąk L'occitane z masłem shea 
Minus za cenę ( 30 ml produktu kupiłam w strefie bezcłowej w Bukareszcie za około 6-7 euro). Produkt ogólnie dobry, konsystencja gęsta, treściwa, trochę przypomina taką leczniczą maść, zapach intensywny, ale bardzo przyjemny. Ze względu na dużą gęstość, produkt bardzo wydajny. Wystarczy niewielka jego ilość na całe dłonie. Na razie do niego nie wrócę – mam inne sprawdzone tańsze kremy.

10. Maska do rąk AVON, seria planet spa 
Uwielbiam ją, w zimnych miesiącach nakładałam ją sporą warstwę na dłonie na noc i działała cuda. Ręce odmarznięte, suche stały się gładkie, dobrze nawilżone. Dodatkowo ma piękny mocny zapach – który UWAGA nie każdemu będzie pasował. Dla mnie to taki „palony cukier”. Bardzo długo utrzymuje się na dłoniach, co również jej jego zaletą. Polecam – ja już zakupiłam kolejną sztukę.


środa, 4 lutego 2015

Moje postanowienia na rok 2015

Zdaję sobie sprawę, że już trochę późno na przedstawienie swoich postanowień noworocznych, ale jak mówią,  lepiej późno niż wcale. Poza tym mamy dopiero luty, a nie np. październik. A więc do dzieła J

1. w każdym tygodniu będę robić treningi co najmniej 3 – 4 razy
2. zapiszę się za aerobik lub inne zajęcia taneczne, na które będę uczęszczać co najmniej 1 raz w tygodniu
3. skończę szkołę kosmetyczną, do której się zapisałam
4. będę poszerzać swą wiedzę oraz umiejętności poprzez kursy doszkalające w zakresie zabiegów kosmetycznych i kosmetologii, jak również kursy przydatne do pracy w moim zawodzie
5. znajdę pracę, która będzie dawać mi radość, spełnienie, oraz podnoszenie kwalifikacji
6. zapiszę się na dodatkowy obcy język
7. zacznę dbać o siebie i swój wygląd – zadbam o włosy, postaram się, aby były zdrowe lśniące i gładkie, postaram się aby mój makijaż oka nie ograniczał się jedynie do tuszu do rzęs
8. będę rozwijać swe marne umiejętności kulinarne ;)
9. będę rozsądniej wydawać pieniądze – ograniczę kupowanie ubrań, które już mam / nie są w moim typie / tzw. w atrakcyjnych cenach ( płaszcz 40 zł? Może i jest zielony, ale pomimo tego, że nie lubię tego koloru to za tę cenę grzech nie wziąć ;) )
10. będę więcej czytać, również literaturę w języku angielskim.
11. będę doskonalić swój charakter, poprzez książki motywacyjne itp.
12. otworzę się na ludzi, nie będę ograniczać się tylko do grupy starych znajomych, ale postaram się również poznać innych ludzi
13. będę zamieszczać co najmniej 2 posty miesięcznie


Ulala, sama nie wiedziałam, że tyle mi się uzbiera tych postanowień. Oczywiście ciężko będzie zrealizować wszystkie punkty, dlatego warto skupić się na kilku dla nas najbardziej istotnych i do nich dążyć. I zwróćcie uwagę, że każde zdanie zaczyna się od będę, znajdę, zapiszę itp. Celowo nigdzie nie użyłam słowa: postaram się. Bo to trochę jak gdybanie. Ja muszę być pewna, że uda mi się osiągnąć to co sama sobie założyłam, wtedy ma to jakikolwiek sens. 

środa, 21 stycznia 2015

Buble kosmetyczne 2014

Dzisiaj postaram się przedstawić Wam 5 najgorszych produktów, z jakimi zetknęłam się w roku 2014. Ciężko było mi je wytypować. Chyba rok 2014 zaoszczędził mi większych rozczarowań. Kosmetyki, które przedstawiam to produkty, które u mnie się nie sprawdziły. Część z nich jest zachwalana przez inne dziewczyny, dlatego podkreślam, że są to produkty, które na mojej twarzy/ciele zachowywały się nie tak jak bym sobie tego życzyła.


Miejsce piąte: Maska do włosów z Kallos – wersja SILK
Na moich włosach nie robi nic. Używałam masek tej firmy – wersji waniliowej i keratynowej i tamte bardzo sobie chwalę. Jednakże po tej nie zauważam żadnej widocznej różnicy w kondycji moich włosów... Nie niszczy ich, ale też nie poprawia ich stanu. Dodatkowo zapach, który jest dla mnie bardzo sztuczny... Na plus przemawia jedynie cena i pojemność produktu. Choć z drugiej strony, mając 1000 ml maski i dodatkową świadomość, że jest to bubel, zużywanie jej to koszmar. Stosuję ją trochę na siłę, bo jak najszybciej chcę ją zużyć, ale takie używanie to żadna przyjemność. Nie wrócę już do tej wersji maski, ale na pewno wypróbuję tę z proteinami mlecznymi i algami. Jestem bardzo ciekawa ich działania. 

Miejsce czwarte: Czekoladka z Bourjois 
Wiem, że kosmetyk ten zbiera skrajne opinie. Wiele dziewczyn go sobie chwali, na KWC można znaleźć wiele pochlebnych opinii na jego temat. Są też jednak dziewczyny, które stanowczo odradzają ten produkt. Ja jestem w tej drugiej grupie. Jego największą wadą (oprócz ceny) jest jego kolor. Posiadałam nr 52. Dla mnie był to ceglasty odcień brązu, wpadający w ostrą pomarańcz. Ze względu na mój jasny kolor skóry, produkt ten prezentował się u mnie na twarzy bardzo niekorzystnie. Wyglądał jak słabo dobrany róż. Źle się czuję w ciepłych kolorach, a ten był zdecydowanie za ciepły. Po paru użyciach odpuściłam i wymieniłam go z dziewczyną, która miała ciemniejszą cerę ode mnie i która, z tego co wiem, jest z niego bardzo zadowolona J Plusem produktu na pewno była jego gramatura, estetyczny wygląd, przypominający tabliczkę czekolady, słodki zapach (który mnie jednak wydawał się bardzo chemiczny, ale wiem, że wielu dziewczynom bardzo się podoba). Przed jego zakupem polecam wybrać się do drogerii i dokładnie obejrzeć tester, ewentualnie przetestować go na sobie... Ja niestety tego nie zrobiłam, zadziałałam pod wpływem impulsu ;) a cena też może odstraszyć, gdyż standardowo kosztuje on chyba ok. 60 zł, jednakże ja kupiłam go na dniach Super – Pharm za 30 zł :) 

Miejsce trzecie: Lakier Czarny z serii BeBeauty, dostępny w Biedronkach
Nie ukrywam, że lakier zakupiłam skuszona niską ceną 5 zł. Uwielbiam ciemne kolory na paznokciach, więc pomyślałam, że czarny też mi się przyda. Niestety mój błąd, że nie spróbowałam maznąć lakierem po paznokciu w sklepie. Od razu zauważyłabym jego kiepskie, wręcz beznadziejne krycie. Ale pomyślałam, że może druga warstwa da radę przykryć cały paznokieć. Nic bardziej mylnego. Nawet po drugiej warstwie widoczne były jasne prześwity na paznokciu. Dopiero trzecia warstwa jako tako dała radę. Ale ja należę do osób kręcących, ciągle coś robię, dlatego nakładanie trzech warstw lakieru i co się z tym wiąże, długie czekanie na jego wyschnięcie nie jest dla mnie... Produktu pozbyłam się po pierwszym pomalowaniu i na pewno nigdy więcej nie skuszę się na ciemne lakiery biedronkowskie. 


Miejsce drugie: Korektor rozświetlający Modeling Illuminator z Kobo Professional
 Choć wiele dziewczyn go chwali (chociażby DigitalGirl13), dla mnie jest on stanowczo zbyt ciężki. Wchodzi w zmarszczki i odznacza się na twarzy, po zastosowaniu go nie widzę efektu rozświetlenia skóry. Być może jest to spowodowane moją tłustą cerą? Zdecydowanie bardziej pasuje mi korektor z Wibo Magic Pen Brillance. Po opiniach na KWC widzę, że większość skłania się jednak ku KOBO, ale ja
pozostanę przy swoim. Dodatkowo ostatnio zauważyłam, że po ok. 2 miesiącach od otwarcia rozwarstwił się w opakowaniu. Teraz nie nadaje się już do użycia. Zdecydowanie nie polecam..

Miejsce pierwsze: Suchy szampon do włosów z Biedronki
Jest to największy bubel 2014 roku. Ten produkt nie robi nic. Jego jedynym plusem jest ładny zapach, ale czy zapach jest tutaj najważniejszy? Używając suchego szamponu chcę mieć przede wszystkim odświeżone włosy, a produkt ten sprawiał, że wyglądały one na jeszcze bardziej przetłuszczone. Dodatkowo ma on bardzo niewygodny aplikator, po kilku „psiknięciach” odpadał mi palec ;) Podsumowując, dawałam temu produktowi kilka szans i za każdym razem po jego użyciu chodziłam cały dzień i myślałam, czy moje włosy wyglądają na bardzo tłuste czy tylko trochę ;) Po głębszym namyśle połowa produktu wylądowała w koszu na śmieci. Szampon można było zakupić w Biedronkach za ok. 8 zł.