Dziś poruszam inny temat. Trudny, ale myślę, że wiele osób
czytając go, pomyśli: to o mnie mowa. Sama doświadczyłam tego podczas studiów.
Na początku nie spostrzegłam się, że „przykre” zachowania, jakich doświadczałam
ze strony mojego ‘opiekuna’ to właśnie to. Mobbing. Czym jest? Z języka
angielskiego słowo mob oznacza napastowanie, natłok. Mobbing jest
zjawiskiem, w którym podwładny jest gnębiony, wykorzystywany, poniżany przez osobę
wyższą rangą lub nawet współpracownika. Działanie to ma na celu poniżyć,
odseparować bądź nawet wyeliminować jednostkę. Nie jest to jednak działanie
oczywiste. Oprawca, bo chyba tak można go śmiało nazwać, robi to w sposób
niezauważalny dla otoczenia, w sposób delikatny, ale wyraźnie dający się wyczuć
przez osobą gnębioną. Początkowo objawy tego zjawiska mogą być całkiem
niewinne, czujesz się lekko zdezorientowany, Twój szef jest dla Ciebie miły,
ale… Właśnie to ale sprawia, że nie chcesz rano iść do pracy. Konieczność
pójścia tam spędza Ci sen z powiek. Nie wiesz co się z Tobą właściwie dzieje.
Ja czułam się dokładnie tak samo. Moje studia satysfakcjonowały mnie, napędzały
do działania, ale w którymś momencie konieczność przebywania w pokoju z moim
opiekunem sprawiła, że do pracowni szłam ze łzami w oczach. Potem było jeszcze
gorzej…
W mobbingu chodzi o manipulację naszymi uczuciami. Mobber
wyczuwa nasze słabe punkty, a później w nie uderza. Podkopuje naszą pewność
siebie, sprawia, że czujemy się nic nie warci. W rzeczywistości osoby, które
czerpią przyjemność z takich działań
mają zaniżoną samoocenę, dowartościowują się kosztem upokarzania innych. Z
początku delikatne uwagi stają się coraz bardziej natarczywe. Oprawca stara się
udowodnić nam, że za mało się staramy, nie skupiamy się, a wyniki naszych
działań nie są efektywne. Może się to objawiać również w ten sposób, że mobber
daje nam tyle pracy do zrobienia w bardzo krótkim czasie, że żaden normalny
człowiek nie byłby w stanie tego dokonać. Nawet jeśli jakimś cudem uda nam się
spełnić jego polecenie, nigdy nie jest zadowolony z efektów. U mnie etap ten
polegał na tym, że mój oprawca kazał mi wykonać pewien punkt mojej pracy w
przeciągu dwóch dni, jednakże w normalnych warunkach jego wykonanie zajmowało
około 4 – 5 dni roboczych. Skończyło się to tak, że na uczelni przebywałam od
godziny 9 do godziny 19 – 20. Oczywiście osoba x nie widziała w tym nic złego,
uznała to za normalne, mimo iż zostawiła mnie z tym samą, podczas gdy powinna
służyć mi pomocą i radą. Kiedy czegoś nie wiedziałam musiałam radzić sobie
sama, po napisaniu smsa, lub telefonie do pana xx dowiadywałam się tylko, że
JAK ZWYKLE z niczym sobie nie mogę sama poradzić. Znajomi z uczelni nie
wierzyli, że takie coś dzieje się naprawdę. Mówili: przecież on jest taki miły
i śmieszny. Niestety nie znali go tak jak ja. Oprawcy bardzo dobrze ukrywają
się ze swoją drugą naturą. Często są to osoby powszechnie lubiane i szanowane à to kolejny dowód na
ich wspaniałą umiejętność manipulacji.
Kolejny uboczny efekt działania mobbera jest taki, że reszta
grupy odwraca się od nas. Ludzie, którzy wcześniej byli dla nas życzliwi, nagle
zaczynają nas unikać, wyraźnie daje się wyczuć, że coś jest nie tak. Gdy
wchodzimy np. do ‘social roomu’ rozmowy nagle cichną. Czemu tak się dzieje?
Mobber pomimo swej niskiej samooceny potrafi bardzo dobrze manipulować innymi.
Zmanipulował przecież nas, czyż nie czujemy się bezwartościowi i beznadziejni?
Prawdopodobnie taką samą teorię o nas stara się wykreować w świadomości naszych innych
współpracowników. Czy tak samo było u mnie? Po części. Ponieważ mój opiekun był
doktorantem, podobnie jak jego żona. Założyli oni ‘tajemny pakt’ przeciwko mnie
i jeszcze jednej dziewczynie. Ponieważ ‘rządzili’ moją pracownią reszta
doktorantów ślepo podążyła za nimi. Nie wiedzieć czemu ludzie zaczęli
podchodzić do mnie i koleżanki z rezerwą. Jednakże ja uważam siebie za osobę
koleżeńską i ‘niedoktoranci’ nie dali się w to wszystko wciągnąć. Czy antypatia
w stosunku do mnie była jawna i oczywista? Tak, ponieważ pod koniec studiów
podeszła do mnie dziewczyna i przeprosiła za swoje wcześniejsze zachowanie,
przyznała, że miała dość ciągłego obmawiania mnie i koleżanki. Suma summarum
pod koniec studiów większość osób była po naszej stronie. Ale co wycierpiałyśmy
w trakcie, to wiemy tylko my. Czy działanie mojego oprawcy odbiło się na
końcowym wyniku moich studiów? Ależ oczywiście, końcowa ocena mojej pracy nie
była tą na którą liczyłam. Często zastanawiałam się, czemu mój oprawca tak
bardzo mnie nienawidził, czemu wybrał właśnie mnie? Do dziś nie znam odpowiedzi
na to pytanie….
Jaka jest rada? Jeśli macie obok siebie taką osobę, nie
dajcie się zmanipulować. Jeśli choć trochę się poddacie, ona to wyczuje i
pociągnie Was na dno. Jeśli widzicie, że takie działanie ma miejsce od razu
zacznijcie z tym walczyć. Bo albo ona Was wyeliminuje, albo Wy możecie
wyeliminować ją. Jak to zrobić? Mobberzy najczęściej znęcają się psychicznie
wtedy gdy są sam na sam z daną osobą. Co wtedy zrobić? Np. włączyć dyktafon.
Wszelkie niewłaściwe odzywki, maile, to wszystko warto mieć udokumentowane.
Jeśli sytuacja będzie poważna, nie bójcie się pójść z tym do przełożonego. On
powinien troszczyć się o dobre mienie swej firmy, więc może okazać się całkiem
pomocny w takiej sytuacji. Jeśli jednak wzbraniacie się przed tak aktywną
postawą, rada jest następująca: uciekajcie od takiej osoby jak najdalej! To
jedyne co można zrobić. Mobberzy są osobami toksycznymi, takich osób nie da się
zmienić, nie liczcie, że coś mu się odwidzi, będzie działał dotąd, aż osiągnie
swój cel. Aż Was zniszczy. Ja dzisiaj wiem, że nigdy w życiu po raz kolejny nie
podjęłabym się pracy z tym człowiekiem. Ale wiem też jedno: dziś żałuję, że nie
poszłam do mojego Kierownika Pracy i nie broniłam się. Chociażby dla własnej
satysfakcji…
Jestem zaskoczona, że coś takiego może być. Ale dobrze , że innych uprzedzasz o takich sprawach. Pokazujesz na czym ten mobbing polega.
OdpowiedzUsuńSama doświadczyłam w pracy mobbingu, ale wtedy nie było o tym mowy; gdyż stosowano zasadę;
OdpowiedzUsuńpunkt 1) szef ma zawsze rację
punkt 2) jeśli szef nie ma racji to patrz pkt.1
ten szef już tak miał, że zawsze musiał być u niego jakiś kozioł ofiarny; co odporniejsi psychicznie nic nie robili sobie z tego "mobbingu" lecz wcześniej czy później zmieniali miejsce pracy; ja byłam słaba psychicznie, dlatego popadłam w depresję i wylądowałam w szpitalu, a potem i tak musiałam zmienić miejsce pracy; poza tą słabością do posiadania bezustannie "kozła ofiarnego"[przede mną i po mnie] i skłonnością do alkoholu; zaletą tego szefa był fakt, że był to "łebski" facet; trzeba przyznać, że "łeb" miał nie od parady, rzadko spotykana inteligencja i wiedza, dlatego nikt mu nie podskoczył, bo miał silną pozycję w zakładzie. Zapewne gdyby trafiła kosa na kamień, to byłoby mniej ofiar mobbingu, ale każdy wolał ustąpić. Mnie pozostała stała pamiątka-silna nerwica, gdyż tego nie da się już wyleczyć, ale nie mam już do niego żalu. Życzę mu jak najlepiej, bo pamiętam także dobro jakie od niego otrzymałam; pozdrawiam Kasiu